- Malfoy! Morgan! Lekcja już się zaczęła. Nie toleruję spóźnień na moje zajęcia. - powiedział, świdrując ich wzrokiem.
- Przepraszamy, panie profesorze.. - Czerwona spuściła wzrok, okazując skruchę, natomiast Malfoy patrzył niewzruszony na opiekuna Slytherinu. Nie bał się go. Za spóźnienie może mu co najwyżej odjąć punkty. I rzeczywiście. Każde z nich pozbawiło Slytherin po pięć punktów.
- Malfoy. Co mają oznaczać twoje nocne spacery? - zapytał Mistrz Eliksirów.
- Bezsenność. - wzruszył ramionami, a gdy usłyszał, że czeka go szlaban, nic nie powiedział, jedynie zacisnął zęby.
- Dziś wieczorem, punkt ósma, widzę cię w moim gabinecie. Mam dość tego, że przez twoje nocne przechadzki Filch przychodzi do mnie z tym swoim kocurem i budzi mnie w środku nocy. - warknął.
- Nie moja wina, że ten tępak nie pomyśli, że można powiedzieć to profesorowi rano. - zakpił Malfoy, wykrzywiając twarz w jego charakterystycznym grymasie arogancji, pewności siebie i niechęci do "gorszych" od niego.
- Zamilcz. - powiedział nauczyciel głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Panno Morgan. - Snape zwrócił się do czerwonowłosej. - Czy może mi panienka wyjaśnić, skąd wziął się zielony kolor na włosach panny Greengrass? - zapytał, a Justine mimowolnie uniosła kąciki ust na wspomnienie wczorajszej fryzury Panny Perfekcyjnej. Czerwona odszukała ją wzrokiem w klasie i lekko zawiedziona zauważyła, że Daphne ma już swój naturalny kolor włosów.
- To była moja odpowiedź na jej zaklęcie Expulso. - Jus podniosła wzrok na profesora.
- Zaklęcie Expulso? - Snape uniósł brew. - Daphne pominęła to w swojej opowieści.
- Tak? Ciekawe, czemu się tym nie pochwaliła. - zakpiła i odtworzyła w pamięci obraz swoich posiniaczonych pleców, jaki dziś ujrzała w łazienkowym lustrze. Odczuwała tam tępy ból, a ciemnofioletowe plamy były okropne i szpeciły jej bladą skórę. Wzdrygnęła się lekko na wspomnienie tego widoku, ale nie zamierzała mówić o tym nikomu.
- Obie dostajecie szlaban. - stwierdził Snape, a Daphne, słysząc to, poderwała się ze swojego miejsca z tępym zapytaniem "Co?!".
- Dziś o godzinie dwudziestej widzę was w moim gabinecie razem z panem Malfoy'em.
"Zajebiście" - pomyślała zirytowana Justine. Do szczęścia jej brakowało tylko szlabanu wraz z tą idealna parką.
- Ale profesorze Snape... - zaczęła Greengrass, lecz Nietoperz przerwał jej jednym krótkim:
- Siadać.
Czerwona bezradnie rozejrzała się po klasie. Uczniowie Slytherinu i Gryffondoru siedzieli parami, wsłuchując się w rozmowę delikwentów z profesorem. Justine z rezygnacją stwierdziła, że nie ma do kogo się dosiąść, niemal wszystkie ławki były zajęte z wyjątkiem jednej, pierwszej.
- Na pierwszą ławkę. Razem. Już! - warknął Mistrz Eliksirów i odwrócił się do tablicy, tym samym kończąc dyskusję. Zaczął pisać recepturę eliksiru, który będą dziś warzyć na zajęciach, a para spóźnialskich zajęła wskazane miejsca.
- Otwórzcie podręczniki na stronie dwunastej, gdzie są dokładne wskazówki wywarzenia tego eliksiru. Będziecie dziś pracować w parach. Jedna osoba z ławki wstaje i idzie po składniki, druga szykuje stanowisko pracy. Ruchy!
W klasie rozległ się szmer odsuwanych krzeseł, gdy po jednej osobie z każdej pary wstało i ruszyło w stronę szafki ze składnikami. Justine siedziała na swoim miejscu, czekając, aż Malfoy wstanie i przyniesie potrzebne składniki. Jednak, oboje tak samo uparci, siedzieli na swoich miejscach, Jus wpatrując się w podręcznik, a Draco rozglądając się po klasie.
- Rusz ten tyłek i przynieś te składniki! - syknęła w końcu Czerwona, zerkając na blondyna. Ten przeniósł wzrok na nią i patrzył przez chwilę z lekkim rozbawieniem w oczach.
- A ty nie możesz tego zrobić? - zapytał.
- Ja przygotuję stanowisko.
- Ja też mogę je przygotować.
- Wolałabym jednak, żebyś przyniósł składniki.
- Czemu? - Dracona coraz bardziej bawiła ta sytuacja.
- No idźże po te składniki! - Jus jakby nie usłyszała jego pytania.
- Nie. - blondyn rzucił jedno krótkie słowo, jednocześnie patrząc się Justine w oczy z pewnością siebie, uporem i zawziętością. Dziewczyna była pewna, że robi jej na złość.
- A państwo to zamierzają uwarzyć dzisiaj ten eliksir, czy wolą dalej dyskutować? Poza klasą? - zapytał Snape, który nagle znalazł się obok nich.
- Już się zabieramy do roboty. - powiedziała Czerwona, ustawiając kociołek, nie dając tym samym Malfoy'owi sposobności do dalszej dyskusji i wyboru podziału obowiązków. Chciał, nie chciał, padło na to, że Draco ma przynieść składniki. Z irytacją wstał i patrząc na listę, zaczął wybierać potrzebne rzeczy. Tylko jak je znaleźć w tym bałaganie? Chłopak podrapał się po głowie, patrząc, jak inni uczniowie przebierają zawartość szafki. Sprawdził, czy Snape nie patrzy i ukradkiem wyjął różdżkę, by po chwili wyszeptać "Accio" i przywołać do siebie za pomocą magii odpowiednie składniki. Wiedział, że to niedozwolone na lekcjach Nietoperza, gdyż czarnowłosy nauczyciel chciał nauczyć ich rozróżniać poszczególne składniki, a nie pójść na łatwiznę. Mimo to, Draco postanowił ułatwić sobie życie i uniknąć przepychania się do szafek, wyrywania sobie nawzajem z rąk składników oraz przebierania tego bałaganu. Już po chwili był przy Justine z naręczem zapasów, dzięki czemu jako pierwsi uważyli eliksir, za co Slytherin został nagrodzony dwudziestoma punktami. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek kończący zajęcia z eliksirów, co czerwonowłosa uznała za wybawienie.
Następną lekcją na dzisiejszym planie były zaklęcia. Justine, wychodząc na korytarz po jakże męczących dwóch godzinach w towarzystwie Malfoy'a, wzrokiem odnalazła Blaise'a, Terence'a i Pansy. Zrównała z nimi krok i zagadała:
- Hej. Idziecie prosto do klasy na zaklęcia?
- Jasne. Idziesz z nami? - zaproponował Blaise z uśmiechem, a Czerwona pokiwała twierdząco głową.
- Co? Twój przewodnik cię opuścił? - zaśmiał się Higgs. Jus rozejrzała się się w poszukiwaniu Malfoy'a, który posłał jej zirytowane i zażenowane spojrzenie, wyminął ją i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
- Nie, sama postanowiłam się ulotnić. - odpowiedziała, śmiejąc się.
Droga do klasy minęła dziewczynie szybko i wesoło, towarzysze potrafili skutecznie ją rozbawić. Zwłaszcza Blaise, z którym bardzo dobrze się dogadywała.
Gdy znaleźli się pod klasą, Diabeł stanął jak wryty. Jego wzrok padł na drobną blondynkę stojącą pod klasą i pogrążoną w lekturze.
- Jasny gwint... Kto to? - zapytał, nie odrywając oczu od dziewczyny.
- To Claudia.. Chodzisz z nią do klasy już siedem lat i nawet nie wiesz, kto to? - zapytała zażenowana Pansy.
- TA Claudia? - spytał Blaise, przenosząc wzrok na swoją przyjaciółkę.
- Tak, durniu, ta sama. - odpowiedziała panna Parkinson, po czym dodała, wywracając oczami. - I nie wywalaj tak na wierzch tych gał, bo ci zaraz na wierzch wyjdą.
Zabini, ignorując słowa zielonookiej, patrzył jak zaczarowany na niczego nieświadomą Claudię.
- No, Diable, czyżby strzała amora cię trafiła? - zaśmiał się Terence. Blaise zmieszał się i wybełkotał:
- Co..? Nie.. Ja tylko nie mogę uwierzyć jak się zmieniła... No wiecie... - chłopak zrobił ruch rękami wzdłuż swojego ciała, pokazując duże gabaryty, które niby Claudia kiedyś posiadała. - Schudła.. I w ogóle jakoś inaczej wygląda...
- Nasz Blaisik się zakochał! - zaśmiał się Higgs, za co dostał od przyjaciela tak zwaną sójkę w bok.
- Nie! - zaprzeczył krótko.
- Jak nie? Ty dosłownie pożerasz ją wzrokiem. - tym razem odezwała się Justine.
- Lekcja to już się nie zaczęła? - zmienił temat, po czym wszedł do klasy, która jeszcze była pusta. Pansy, Terence i Justine spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się znacząco. Oni również weszli do środka i zajęli miejsca. Terence usiadł z Pansy. Zajęcie miejsca obok Blaise'a uniemożliwiło Jus pojawienie się Draco, który nawet na nią nie patrząc, usiadł obok swojego kumpla. Czerwona westchnęła z irytacją i rozejrzała się po klasie. Namierzyła wolne miejsce i usiadła tam. Zaczęła się rozpakowywać, po czym do klasy weszła reszta uczniów. Chwilę po nich w środku pojawił się profesor Fllitwick.
- Zajmijcie miejsca! Szybciutko! - powiedział niziutki nauczyciel, obserwując uczniów krzątających się po klasie i dyrygując, kto gdzie ma usiąść, jeżeli widział, że niektórzy ociągają się z zajęciem miejsc. Harry'emu Potterowi jako jednemu z wielu nie spieszyło się ze znalezieniem odpowiedniej dla niego ławki, a liczba wolnych miejsc malała z sekundy na sekundę. Profesor Fllitwick zauważył problem Wybrańca i sam wybrał dla niego miejsce. Brunet usiadł w ławce razem z Justine.
- Świetnie. Skoro już zajęliście wszyscy miejsca, chciałbym na samym początku powitać nową uczennicę, pannę Morgan. Witamy i mamy nadzieję, że spodoba ci się tutaj oraz że nie zatęsknisz za Beauxbatons. A teraz przejdźmy do tematu lekcji...
Nauczyciel mówił swój wykład, lecz większość uczniów go nie słuchało, zajętych rozmowami na temat wakacji oraz najświeższych ploteczek. Jedynie Justine i Harry siedzieli w milczeniu, patrząc gdzieś na boki. W końcu odezwał się Złoty Chłopiec:
- Wiesz, skoro mamy wytrzymać ze sobą cały rok na tych zajęciach, może się zapoznamy? - uśmiechnął się lekko. Jus odwzajemniła delikatnie uśmiech i odpowiedziała:
- Jasne. Tak by wypadało. Justine. I nie, nie musisz się przedstawiać, wiem kim jesteś. - zaśmiała się.
- Kurczę, nie wiedziałem, że jestem sławny aż we Francji. - zaśmiał się, mierzwiąc dłonią włosy.
- Wiesz, osoba, która była na okładkach gazet częściej niż powiedzmy Glideroy Lockhart, zazwyczaj jest sławna na całym świecie. - Jus wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a Harry roześmiał się cicho na wspomnienie tego czarodzieja.
- Jak ci się u nas podoba? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Cóż... tutaj jest.. bajecznie. - odpowiedziała z uśmiechem, nie mogąc znaleźć innego słowa, które by bardziej zobrazowało miejsce tak przepiękne jak Hogwart.
- Też tak uważam - zgodził się z nią brunet. - Powrót tutaj po wojnie to sama przyjemność. W końcu jest spokój, nikt nie czeka za rogiem żeby cię zabić.. - zaśmiał się.
- Domyślam się, że walka z Voldemortem to było coś okropnego. Nie bałeś się?
- Bałem się i to cholernie. Najgorzej obawiałem się tego, że mi się nie uda i przeze mnie zginą moi przyjaciele oraz wiele niewinnych ludzi.
- Podziwiam cię. Osiągnąłeś na prawdę wiele.
- Wszystko z pomocą przyjaciół. Sam bym nic nie zdziałał. - powiedział, nie chcąc przypisywać tylko sobie całego sukcesu. Przecież przy walce z Voldemortem pomagały dziesiątki, setki, może nawet tysiące osób.
- Psst. Gołąbeczki. Nie romansować tam. Na lekcji się uważa. - usłyszała ściszony głos Dracona, który siedział w ławce obok.
- A co Malfoy? Zazdrościsz? - Jus uniosła brew, na co blondyn prychnął.
- Niby czego?
- Uprzejmości, sympatyczności i kultury osobistej? - spytała z sarkazmem, po czym dodała:
- A teraz pozwól, że skupię się na lekcji, zamiast tracić czas i uwagę na kogoś twojego pokroju.
Mówiąc to, odwróciła się od niego, nie obrzucając go nawet spojrzeniem. Zaraz po tym, usłyszała rozbawiony głos Blaise'a:
- Stary, i tak nie poruchasz.. Au! - syknął, kiedy łokieć blondyna trafił go w żebra.
Dalsza część zajęć z zaklęć minęła Jus spokojnie na miłej rozmowie ze swoim kolegą z ławki. Podczas przerwy między lekcjami, Harry zapoznał ją z Hermioną oraz Ronem, przez co na kolejnej lekcji, czyli OPCM, usiadła z panną Granger.
W klasie panował wesoły gwar, kiedy wszyscy siedzieli i czekali na rozpoczęcie lekcji. Jednak cała społeczność uczniowska siedząca w klasie zamilkła, gdy do środka wszedł ich nowy nauczyciel. Chłopcy spoglądali na niego spode łba, zastanawiając się, co tak młody mężczyzna robi na stanowisku nauczyciela. I to tak trudnego przedmiotu, jakim jest Obrona Przed Czarną Magią. Dodatkowo ich złowrogie nastawienie do niego podsycał fakt, że żeńska część klasy wpatrywała się w niego maślanymi oczami, wzdychając cicho.
Kiedy pierwsze wrażenie minęło, w klasie rozległ się szmer, gdy dziewczyny zaczęły plotkować na jego temat, a chłopcy wymieniając się złośliwymi uwagami. Jedynie Justine opadła szczęka i dziewczyna nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, gdy ujrzała swojego nowego nauczyciela.
***
Witajcie Mordeczki :* nareszcie wena i czas były tak łaskawe, że pozwoliły mi zakończyć ten rozdział, który był zaczęty już uhuhu czasu temu. Mam nadzieję, że opłacało się czekać, więc żeby wiedzieć, jakie jest Wasze zdanie na ten temat, bardzo proszę o opinię zawartą w komentarzu :)
Hmm.. myślę, że nie mam zbyt wiele powiedzenia na temat tego rozdziału. Fabuła dopiero się rozkręca, kolejne rozdziały przyniosą więcej informacji, więcej akcji i mam nadzieję, że więcej frajdy i przyjemności z czytania :)
Jeżeli notka zbyt krótka, najmocniej przepraszam, ale zależało mi, by skończyć w tym momencie.
Zapraszam także do wpisywania się do "Informowanych" oraz do zadawania pytań w zakładce "Zapytaj bohatera" :)
Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego :*
/Annabeth